Odwrócony kredyt hipoteczny po polsku, czyli miraż na zielonej wyspie
20.09.2012Oto był zryw i znów cisza. Nic więc dziwnego, że Polacy nabierają coraz większego dystansu do instytucji odwróconego kredytu hipotecznego, który choć coraz bliżej, to wciąż znika z horyzontu spragnionych beneficjentów.
W ślad za tym pojawiają się coraz częściej krytyczne (zupełnie niesłusznie) komentarze do dobrze przygotowanych przez Ministerstwo Finansów Założeń do projektu ustawy o odwróconym kredycie hipotecznym.
Jak widać, takie pomieszanie z poplątaniem z dnia na dzień działa coraz bardziej na niekorzyść całej idei odzyskiwania kapitału tkwiącego w nieruchomości, która na świecie cieszy się społecznym uznaniem od lat.
Trudno się oprzeć wrażeniu, że to wszystko, co dzieje się wokół prac nad ustawą to nic innego, jak celowe działanie, by mówiąc kolokwialnie obrzydzić odwróconą hipotekę tym, którzy nadal cierpliwie czekają na rządowe zabezpieczenia.
Wiemy, że nie jest łatwo, ale na przekór mało logicznemu uporowi Waldemara Pawlaka, trzeba uzbroić się w cierpliwość, bo jak pokazuje doświadczenie ofiar, korzystając z propozycji Funduszy Hipotecznych można tylko stracić.
Coraz częściej pojawiają się głosy porównujące je do ryzykownych piramid finansowych. Ceną za połakomienie się na pieniądze z mamiących kampanii reklamowych mogą być: zaprzepaszczony dorobek życia, zszarpane nerwy i utrata szacunku u bliskich osób.
Czekać jak widać warto. Bo jak słusznie zauważa w swoim najnowszym artykule (Odwrócona hipoteka jak fatamorgana) Marek Wielgo „Chodzi o to, żeby senior nie pozostał na lodzie”.